Rozmowa z Emilianem Stańczyszynem, przewodniczącym zarządu ZGZMRozmowa z Emilianem Stańczyszynem, przewodniczącym zarządu ZGZM.

– Przez ostatnie tygodnie biuro Związku żyło tematem deklaracji mieszkańców o opłatach za odpady komunalne. Czy proces składania deklaracji już się zakończył?

– Termin, który Zgromadzenie ZGZM określiło w uchwale dotyczącej deklaracji minął 4 marca br., jednak mieszkańcy wciąż do nas przychodzą w tej sprawie. Wiele osób dopiero się dowiedziało, że mają obowiązek złożenia deklaracji. Są też tacy, którzy o deklaracjach słyszeli, ale z jakichś względów uważali, że ich to nie dotyczy. „Spóźnialskich” nie odsyłamy oczywiście z kwitkiem. Każdy jeszcze może złożyć deklarację.

– Czy wobec tego nie lepiej było ogłosić graniczną datę na 1 lipca?

– Nie mogliśmy tak postąpić z dwóch powodów. Po pierwsze, nie znając ilości gospodarstw domowych na naszym terenie nie moglibyśmy ruszyć z kolejnymi procedurami, jak choćby przygotowanie przetargu na odbiór odpadów z terenów zamieszkanych. Po drugie, potrzebny jest czas na wprowadzenie danych z deklaracji do systemu informatycznego, który będzie wspomagał zarządzanie gospodarką odpadami. Mówimy tu o bazie kilkudziesięciu tysięcy danych, które fizycznie trzeba „wklepać” do komputera. I to na długo przed 1 lipca. W podobnej sytuacji, jak my, są niemal wszystkie gminy i związki gmin w całym kraju. W jednych termin składania deklaracji już minął, inne dopiero zaczynają kampanię informacyjną. Osobiście chciałbym podziękować naszym mieszkańcom za zrozumienie, z jakim potraktowali apel o złożenie deklaracji.

– Zgodnie z przepisami, ci, którzy nie złożyli deklaracji mogą się spodziewać, że wysokość opłaty określi im Zarząd Związku w drodze decyzji administracyjnej?

– Tak mówi ustawa. Wolelibyśmy uniknąć takich urzędowych postępowań, a przynajmniej maksymalnie je ograniczyć. To się przecież wiąże z dodatkowymi kosztami administracyjnymi, które podrożą nasz system gospodarowania odpadami.

– Wydaje się, że mieszkańcy – a przynajmniej osoby samotne – najbardziej czekają na informację, związaną z wysokością miesięcznej opłaty za śmieci.

– Niejednokrotnie już wyjaśniałem, że ustawa nie pozwalała nam w ten sposób różnicować stawek. Nie mogliśmy też uchwalić dopłat do śmieci, jak to ma miejsce w gminach w odniesieniu do wody i ścieków. Stawka za śmieci musiała być jedna, niezależnie, czy liczona od gospodarstwa, osoby, czy od wielkości mieszkania. Od początku wejścia nowych przepisów w życie zdawaliśmy sobie sprawę, że będą one wywoływały wiele emocji oraz wątpliwości i niezależnie od tego, którą metodę naliczania opłaty narzuconą nam przez Sejm byśmy wybrali – żadna nie zadowoli wszystkich mieszkańców.

– Na szczęście, ustawę znowelizowano…

– Nowe przepisy weszły w życie dopiero 6 marca tego roku. I dopiero teraz mamy możliwość wprowadzenia do naszych uchwał dobrych dla mieszkańców zmian. Zarząd Związku przyjął moją propozycję, aby dla gospodarstw domowych jednoosobowych opłaty zmniejszyć o połowę. Zmienione przepisy pozwolą nam również, jeśli zajdzie taka konieczność,  zastosować dopłatę dla wszystkich naszych mieszkańców.

– Wspomniał pan o przetargu. Wśród pytań, jakie do nas docierają, część dotyczy także tej procedury. Pojawiło się na przykład pytanie: w jaki sposób Związek określił wysokość stawki, skoro wcześniej nie przeprowadził przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów.

– Nie jesteśmy wyjątkiem w porównaniu z innymi samorządami w kraju. Zgodnie z ustawą każdy musiał ustalić wysokość miesięcznej opłaty za odpady w stosownej uchwale na długo zanim zaczął wdrażać system w życie. W naszym przypadku uchwałę Zgromadzenia poprzedziły wielomiesięczne analizy rynku, szacunki i porównania wielu czynników, które składają się na opłatę. Tę analizę przeprowadziła dla nas firma, specjalizująca się w podobnych badaniach. O trwających w Związku pracach informowaliśmy mieszkańców na bieżąco przez ostatnie miesiące. Dodam, że byliśmy jedną z pierwszych jednostek samorządowych w kraju, które taką analizę zleciły. Oczywiście, może się okazać że w systemie zabraknie nam pieniędzy. Jednak nawet w takiej sytuacji nie podwyższymy w najbliższych dwóch latach ceny za śmieci, tylko – jak wspomniałem wcześniej – zastosujemy dopłatę dla wszystkich mieszkańców.

– W miarę, jak przybywa informacji o naszym systemie gospodarowania odpadami komunalnymi, przybywa także pytań. Wiele osób  z troską pyta, czy segregowanie śmieci się uda, czy to „wypali”?

– Udaje się niemal w całej Europie, więc i my wspólnie podołamy zadaniu. Na pewno musimy zmienić swoje przyzwyczajenia, związane z codziennym wyrzucaniem śmieci. Myślę, że po niezbędnym okresie przejściowym i utrwaleniu się nowych zasad wszyscy będą dobrze zorientowani w sprawach „gospodarowania swoimi śmieciami”, wiedząc jednocześnie jak i gdzie się ich pozbywać.

– Kontrowersje dotyczą między innymi centralnego punktu selektywnego zbierania odpadów, do którego mają trafiać wszystkie rodzaje odpadów, a szczególnie te, których nie będzie się można pozbyć blisko domu, w tzw. osiedlowych PSZOK-ach.  Mieszkańcy pytają, czy nie będzie już tradycyjnych „wystawek” tzw. odpadów wielkogabarytowych? Pytają również np. co z bateriami, lekarstwami.

– Centralny PSZOK organizujemy właśnie po to, żeby mieszkańcy mogli bezpłatnie pozbyć się każdej, zbędnej w domu rzeczy. Oczywiście, jeśli jest ona odpadem komunalnym. Dotyczy to również starych mebli, ubrań czy pralek. Ale „wystawki” także będą prowadzone. Tak, jak dotychczas: dwa razy w roku, wiosną i jesienią. W ustalonym i ogłoszonym terminie będzie można taki niepotrzebny sprzęt wynieść w pobliże osiedlowego PSZOK-u, skąd zostanie przez nas odebrany. Szczegółowe informacje na ten i podobne tematy znajdą się na plakatach, ogłoszeniach i ulotkach, które trafią do mieszkańców na pewno jeszcze przed 1 lipca. Zajmiemy się również zorganizowaniem specjalnego systemu odbioru takich niebezpiecznych odpadów, jak lekarstwa, baterie czy akumulatory. O wszystkim w najbliższych miesiącach będziemy naszych mieszkańców również informować.

Rozmawiała
Mirosława Bożyńska